niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 3 My black angel

Paul chciał uderzyć Harrego z pięści jednak ja nie mogę na to pozwolić. Szybko wcisnęłam się pomiędzy nich i zasłoniłam Stylesa. Nim się obejrzałam leżałam na podłodze przy drzwiach.
-Nie wyraziłam się jasno mówiąc że nie chcę cię widzieć! Wynocha stąd!- nim się obejrzałam łzy spływały po moich policzkach. Nigdy nie czułam się tak upokorzona. Pospiesznie wstałam lecz z powrotem upadłam. Obraz zaczął mi się zamazywać. Słyszałam tylko zatrzaskujące się drzwi. Czułam że głowa zaraz mi pęknie jednak nie umiałam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Summie słyszysz mnie?- zapytał się ktoś. Chciałam skinąć głową jedna było już za późno.

Gdy otworzyłam oczy ujrzałam białe pomieszczenie. Zaczęłam się rozglądać. Byłam podłączona do różnych urządzeń. Czułam dotyk na mojej dłoni. Spojrzałam na łóżko i zobaczyłam Josha trzymającego mnie za rękę. Spał więc postanowiłam go nie budzić. Położyłam jego dłoń obok a sama zaczęłam się odpinać od monitorów i zdjęłam maskę która pomagała mi oddychać. Delikatnie wstałam z łóżka nie budząc brata. Powoli poszłam na korytarz. Rozglądałam się jednak nikogo nie widziałam. Szłam do łazienki jednak nie wiedziałam gdzie jest. Postanowiłam zapytać się jednej z pielęgniarek która zmierzała w moją stronę. Wskazała palcem jedne z białych drzwi. Gdy weszłam do łazienki opłukałam sobie twarz i się załatwiłam. Gdy wychodziłam moje nogi całe drżały. Krążyłam parę minut po korytarzach nie wiedząc gdzie była moja sala. Mój wzrok odszukał wysokiego bruneta opierającego się o automat do kawy. Podeszłam do niego.
-Chyba się zgubiłam.- szepnęłam do Harrego który momentalnie odwrócił się w moją stronę. Całkowicie nie przypominał siebie! Jego oczy były podkrążone i ciemniejsze.
-Dlaczego wstałaś? Miałaś leżeć. Gdzie jest Josh?- zielonooki zaczął zadawać mnóstwo pytań jednak zasłoniłam jego usta dłonią. Brunet wziął mnie za rękę i poprowadził do sali.
-Która godzina?...
-21:00 byłaś nieprzytomna przez cały dzień.- odpowiedział bez zastanowienia. W tym momencie uświadomiłam sobie przez co tutaj jestem. Jak Paul mógł mnie uderzyć? To nie w jego stylu... Nim się obejrzałam leżałam już w łóżku.
-Czemu mnie nie obudziłaś? Bym cię zaprowadził.- zaczął mnie pouczać brat. Dlaczego on musi być taki opiekuńczy?
-Josh ja nie chcę tutaj być! Chce spędzić jutrzejszy dzień w domu! W końcu 15 lipca są moje urodziny!- zaczęłam gadać jak najęta jednak po chwili mój brunet mi przerwał.
-Może uda mi się coś załatwić ale nie obiecuję.- obdarzył mnie najcudowniejszym uśmiechem i wyszedł. Znowu zostałam sama. Zwinęłam się w kłębek a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Jak Paul mógł mnie zostawić? Nawet gdybym bardzo chciała nie potrafiłabym mu wybaczyć. Kocham go nie zważając na to że mnie uderzył. Otarłam łzy i usiadłam opierając się o łóżko. Przyciągnęłam kolana pod brodę.
-Czemu płaczesz?- odezwał się aksamitny głos. Harry podszedł i usiadł na łóżku. Otarłam łzy a brunet mnie przytulił. Objęłam go i płakałam w jego tors.



Dziś moje urodziny które dzięki Joshowi spędzę w domu. Byłam w łazience i spoglądałam na odbicie w lustrze. Na moim policzku mieścił się siniak. Ogarnęłam pokój i pobiegłam się przebrać. Cały dzisiejszy dzień spędzamy w domu. Chłopacy stwierdzili że powinnam odpoczywać więc nigdzie mnie nie wypuszczą. Namalowałam kreski i dodałam tusz do rzęs. Może ten dzień nie będzie taki zły? Zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było więc postanowiłam zrobić śniadanie. Wyjęłam z lodówki parę jajek a z szafy patelnie. Wlałam trochę oliwy i podsmażyłam jajka.
-Wszystkiego najlepszego!- krzyknęli wszyscy na raz za moimi plecami. Podskoczyłam i gwałtownie się odwróciłam. Postarałam się wiarygodnie uśmiechnąć i spojrzałam na twarz każdego z chłopaków. Josh podszedł do mnie i wręczył mi małe pudełko. Uchyliłam wieczko i ujrzałam piękny wisiorek z brylantem. Pocałowałam brata w policzek. Jajecznice postawiłam na stół razem z chlebem. Cała nasza siódemka jadła. Gdy skończyliśmy włożyłam talerze do zmywarki i wyszłam na ogród. Wchodziłam schodami do niewielkiej altanki w której siedział labrador. Zawsze marzyłam o takim psie... Uklękłam przy nim i zaczęłam go głaskać. Miał piękną biszkoptową sierść. Na jego obroży było napisane Daisy. A więc to dziewczynka. Dais się położyła a ja się zaśmiałam. Taki piesek a tyle radochy!
-Summie musimy na chwilę wyjechać do producenta! Harry z tobą zostanie!- krzyknął mój brunet a po chwili przy jednej z kolumn stanął Hazza. Był ubrany w szarą bluzkę i czarne rurki. Jak zwykle. Zaśmiałam się a loczek dziwnie na mnie spoglądał.
-Coś nie tak?- zapytał poważnie jednak widziałam w jego oczach iskrę rozbawienia. Kiwnęłam przecząco głową i wstałam. Harry był wyższy prawie o głowę więc by spojrzeć musiałam podnieść głowę.- Może pójdziemy na zakupy? Josh mnie zabije ale domyślam się że nie chcesz tu cały czas być.- puścił mi oczko.- Za dwie minuty przed domem.- gdy odchodził zaczęłam się cieszyć. Trafił w dziesiątkę! To prawda że nie chcę tu być przez cały czas! Pobiegłam do pokoju zabrać torebkę z pieniędzmi i telefonem. Wybiegłam przed dom gdzie czekało na mnie auto Stylesa. Uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. Weszłam do środka i zapięłam pasy.- Musimy uważać na paparazzi. Czasem są strasznie upierdliwi.- przytaknęłam i odjechaliśmy. Chodziliśmy od sklepu do sklepu.
-Wiem jestem niezdecydowana.- przerwałam ciszę.
-Tylko niezdecydowana?- zaczął się ze mnie śmiać. Uderzyłam go lekko w bark. Nie zwracaliśmy uwagi na fotografów którzy za nami szli. Loczek okazał się bardzo sympatyczny jednak czasami lekko chamski. Rozglądałam się i nagle ujrzałam mój ulubiony sklep.
-Tutaj musimy wejść!- krzyknęłam i ciągnęłam bruneta za rękę. Siedzieliśmy w tym sklepie godzinę! Przymierzałam masę rzeczy. Po długiej decyzji Harry pomógł mi wybrać to:

Gdy zapłaciłam wyszliśmy ze sklepu. Hazza był zmęczony chodzeniem więc postanowiliśmy wrócić do domu jednak po drodze napotkaliśmy dwie małe dziewczynki.
-Możemy autograf?- zapytała nieśmiało brunetka. Jej głos był cichutki. Harry kucnął obok mich i podpisał im plakaty. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam im zdjęcie. Po drodze wjechaliśmy do supermarketu kupić coś na obiad. Wyszliśmy cali obładowani. Byłam strasznie zmęczona więc położyłam się na kanapie oglądając jakiś marny serial. Nie leżałam długo ponieważ musiałam iść pomóc Harremu który najwyraźniej sobie nie radził. Rzucił mi fartuch który założyłam. Umyłam ręce i wzięłam się za robotę. Praca z Loczkiem to jak praca bez dna! Gdy coś zrobiłam to on to zjadł. Bez wahania wzięłam garść mąki i w niego rzuciłam.

CZYTASZ --> KOMENTUJESZ --> MNIE MOTYWUJESZ!!
3 KOMENTARZE I NEXT!

3 komentarze:

  1. Omnomnomn *~~~~* next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Suppeeeerrr
    Czekam na next ;)
    :*****
    *.*.*.*.*.*
    Omomomomomomomomo

    OdpowiedzUsuń
  3. OMOMO
    *.* *.* *.* *.*
    SUPER ROZDZIAL
    Kocham Cie
    Czekam na next *.* *.*

    OdpowiedzUsuń